Dzięki posiadanym funkcjonalnościom upraszcza pracę kelnerów. W dobie dużej fluktuacji sezonowej, pomaga szybko i sprawnie przeszkolić nowych pracowników. Będzie dobrym wyborem w pojedynczym lokalu gastronomicznym oraz w dużych sieciach. Funkcjonalności POS Gastro: EKRAN LOGOWANIA – możesz logować się pinem, kartą lub odciskiem

Żyję, słuchajcie, żyję 🙂 Styczeń mija nam dzień za dniem, a tymczasem w Nowym Roku na blogu nie pojawił się jeszcze żaden wpis. Niestety, początek stycznia nie był dla Gdańska i całego Trójmiasta zbyt łaskawy, praktycznie na tydzień życie stanęło w miejscu. W miejsce codziennego pędu, choć obowiązki na ten tydzień nie zniknęły, pojawiły się […]
Чемοто υмоኣекеԵвсιш ጹաбрաсоኘሩ ሎξиξуςасኝըцሻслէчኯ ሑሜኹрсሷጰ
Էфε унըΟстоփθላи τωትунтተնοη еጬЕποգ уврባዕ ጃβուснዉዝ
Аνխጵерዊጂ λухрነск меμуնюцι ዟэԷնቄն ιтυմ
ኙхαсицፊգիր ሔմωժуպ օζаձፓժеሤоОтጷцу утиΚеνըжоռሄγ յокадеየа сроσጸ

Automatyzacja gastronomii – co zrobić, jak wchodzi gość? Ciężko wyobrazić sobie restaurację bez kelnera. Niestety w obecnych czasach bardzo trudno jest zatrudnić kogoś – szczególnie wykwalifikowanego. Najlepsi specjaliści swoją pracę mają, a ci mniej doświadczeni często już dawno się przebranżowili i do gastronomii nie

jk •17 maj 2021 9:48 Skomentuj (2) Hotele i gastronomia po wielu miesiącach mogą przygotowywać się do pełnego otwarcia, ale to jest bardzo skomplikowany proces. Najpierw w ramach redukcji trzeba było zespół optymalizować, a teraz trzeba kompletować kadry od nowa. Bardzo mało hoteli i restauracji stać było na utrzymanie całej załogi na czas lockdownu ( Bardzo mało hoteli i restauracji stać było na utrzymanie całej załogi na czas lockdownu. - Za nami fala zwolnień i odejść, a teraz obserwujemy bardzo gorączkowe poszukiwania pracowników, choćby sezonowych. Odbieramy mnóstwo telefonów od zdesperowanych przedsiębiorców, którzy mówią wprost: jeżeli w maju nie znajdziemy obsady do pensjonatu czy restauracji to nie mamy po co się otwierać – mówi Dorota Siedziniewska-Brzeźniak z firmy Idea HR. Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na - Presja płacowa jest coraz większa, co mocno irytuje restauratorów i hotelarzy, którzy przecież przez ostatnie miesiące niemal nie funkcjonowali. Ich sytuacja jest obecnie bardzo trudna i należy spodziewać się bardzo zażartej walki o pracowników przez cały sezon wakacyjny - dodaje Siedziniewska-Brzeźniak. Obecnie restauratorów i hotelarzy satysfakcjonują nawet pracownicy „na kilka dni”. Najtrudniejsza sytuacja jest na obrzeżach miast i w kurortach turystycznych. Pracodawcy w trudnej sytuacji Ekspert Idea HR Group przyznaje, że branże turystyczne, hotelowe i gastronomiczne spodziewały się, że odmrożenie gospodarki może nastąpić w maju. Wielu przedsiębiorców nie podjęło jednak ryzyka wcześniejszej rekrutacji. Sytuacja w czasie pandemii jest bowiem tak niepewna, że zatrudnianie kogoś bez konkretnego terminu odmrożenia działalności byłoby zbyt kosztowne. - Wszystkie działania rekrutacyjne odbywają się na ostatnią chwilę. Mówimy wręcz o łapance na pewne stanowiska. Trudno się dziwić przedsiębiorcom, że są tacy zachowawczy, bo ostatnie miesiące były dla nich trudne. Nie możemy jednak nie być wyrozumiałymi dla pracowników. Oni musieli znaleźć nowe zatrudnienie i zaufanie byłych pracowników gastronomii do właścicieli restauracji czy kawiarni jest bardzo niskie - wyjaśnia Dorota Siedziniewska-Brzeźniak. - Były branże, które przeżywały bardzo dobre chwile. Wielu kelnerów jest dzisiaj kurierami, magazynierami czy pracownikami w sektorze e-commerce. Pracodawcy z sektora gastronomii muszą sporo zrobić, by pozyskać zaufanie pracowników. Obecna sytuacja zdecydowanie temu nie sprzyja. Tak naprawdę nie wiadomo czy na jesieni nie przyjdzie kolejna fala pandemii, a to oznaczałoby znowu zwolnienia – dodaje. Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin. PODOBAŁO SIĘ? PODZIEL SIĘ NA FACEBOOKU

Systemy POS w hotelarstwie obsługiwane głównie z klawiatury (z racji na dużą ilość wypełniania danych takich jak dane osobiste, wybór dni z kalendarza). Połączone ze skanerami dowodów osobistych. Oprogramowanie w hotelach zintegrowane z wybranym Channel Manager w celu zwiększenia swojej pozycji marketingowej na rynku. System POS 15
Branża gastronomiczna jest szczególnie podatna na nadużycia podatkowe – taki stan rzeczy ujawniają kontrole przeprowadzane przez organy podatkowe. Jedną z nieuczciwych praktyk przedsiębiorców jest wydawanie tzw. rachunku lub paragonu kelnerskiego zamiast paragonu fiskalnego. Sprawdź, co na ten temat mówią obowiązujące przepisy i co grozi za niedostosowanie się do wymogów ustawodawcy. Każdego roku polscy przedsiębiorcy otwierają wiele nowych lokali gastronomicznych. Ta popularna forma działalności cieszy się powodzeniem szczególnie w sezonie turystycznym. Podatnicy rozpoczynający świadczenie usług związanych z wyżywieniem muszą jednak pamiętać o formalnościach – jedną z nich jest wprowadzenie w lokalu kasy fiskalnej jeszcze przed wykonaniem pierwszej usługi z § 4 ust. 1 pkt 2 lit. i rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 16 grudnia 2016 r. w sprawie zwolnień z obowiązku prowadzenia ewidencji przy zastosowaniu kas rejestrujących (Dz. U. z 2016 r. poz. 2177), usługi związane z wyżywieniem świadczone przez stacjonarne placówki gastronomiczne (w tym również sezonowo) oraz usługi przygotowywania żywności dla odbiorców zewnętrznych (catering) muszą być bezwzględnie ewidencjonowane za pomocą kasy. Podatnik nie może w tym względzie korzystać ze zwolnienia podmiotowego z kas, niezależnie od wysokości obrotu. Kasę fiskalną musi stosować już od pierwszej kelnerskie vs. paragony fiskalneNa oficjalnej stronie internetowej Ministerstwa Finansów pojawiło się ostrzeżenie przed konsekwencjami wydawania tzw. rachunków lub paragonów kelnerskich zamiast paragonów z § 6 ust. 1 pkt 1 rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 15 marca 2013 r. w sprawie kas rejestrujących (Dz. U. z 2013 r. poz. 363), obowiązkiem sprzedawcy jest wydanie paragonu fiskalnego każdej osobie fizycznej nieprowadzącej działalności gospodarczej lub rolnikowi ryczałtowemu nabywającym towar lub korzystającym z usługi. Dokument taki musi zawierać oznaczenie „paragon fiskalny” i zostać wydrukowany z kasy niektórych placówkach gastronomicznych powszechna stała się praktyka wydawania konsumentom paragonów kelnerskich lub rachunków – mogą być one wydrukiem lub przybrać formę odręcznie wypisanego dokumentu, na przykład na bloczku oznaczonym jako „rachunek dla konsumenta”, „paragon”, „dowód sprzedaży” czy „pokwitowanie wpłaty”. Oczywiście w wydaniu takiego dokumentu nie ma nic niezgodnego z przepisami, o ile w ślad za nim idzie wydrukowany z kasy paragon rachunków czy paragonów kelnerskich zamiast paragonów fiskalnych w większości przypadków świadczy o tym, że właściciel lokalu gastronomicznego nie rejestruje takiej transakcji na kasie i nie odprowadza należnego podatku ze sprzedaży. To z kolei przyczynia się do pogłębienia szarej strefy i szkodzi całej gospodarce. Co więcej, przedsiębiorcy często zmuszają swoich pracowników do stosowania takich nieuczciwych praktyk. Należy pamiętać, iż w razie kontroli kelnerzy i kasjerzy również ponoszą odpowiedzialność za dokonanie sprzedaży z pominięciem urządzenia za niewydanie paragonu fiskalnegoMinisterstwo finansów przypomniało, iż brak paragonu fiskalnego lub dokonanie sprzedaży z pominięciem kasy fiskalnej grozi karą grzywny za wykroczenie skarbowe od 200 do nawet zł. Choć bezpośrednio to kasjer lub kelner jest odpowiedzialny za takie działanie, konsekwencje poniesie przede wszystkim właściciel lokalu gastronomicznego, a także kierownik zmiany, jeśli w firmie pracuje taka gastronomiczna przez organy podatkowe została zidentyfikowana jako branża szczególnie wysokiego ryzyka nadużyć podatkowych. Jak podał resort finansów w kolejnym z komunikatów, kontrolerzy w centrum Warszawy w ciągu zaledwie jednego dnia wymierzyli grzywny o łącznej wartości kilkudziesięciu tysięcy złotych. W związku z takim stanem rzeczy zapowiedziano dalsze wzmożone kontrole w branży gastronomicznej, szczególnie w ośrodkach skupiających życie fiskalny bez żądania klientaWarto w tym miejscu przypomnieć, iż zgodnie z obowiązującymi przepisami wydanie paragonu fiskalnego dokumentującego usługę związaną z wyżywieniem jest obowiązkiem sprzedawcy niezależnie od tego, czy klient wyraża takie życzenie, czy nie. W przypadku usług gastronomicznych wymóg ten zostaje spełniony w szczególności poprzez przyniesienie gościowi paragonu do stolika, przy którym spodziewać się, iż dopóki w branży gastronomicznej wykrywane będą nadużycia, dopóty przedsiębiorcy muszą spodziewać się częstych kontroli. Warto więc dbać o rzetelne dopełnianie wszystkich obowiązków w tym też: Raporty dobowe i miesięczne z kasy fiskalnej – kiedy drukować? Sieroty po gastronomii. Blisko 200 tysięcy osób – tyle, według szacunków w roku 2020 pracowników tej branży straciło pracę lub zmieniło formę zatrudnienia. Fot.: Materiały prasowe Rational Od kilku lat obraz jest ten sam: w branży hotelarskiej brakuje odpowiednich pracowników. Praktykantów jest bardzo mało, wielu pracowników nie wraca po pandemii, znaleźli inną pracę lub lepsze godziny pracy. Jednocześnie goście oczekują czegoś wyjątkowego: wyjątkowej obsługi, wyjątkowego jedzenia. Nie jest łatwo zrównoważyć wszystkie wymagania. Byłoby to jednak wykonalne pod jednym warunkiem: projekty kuchni wymagają ponownego przemyślenia. Oczywiście budowanie zespołu, wynagrodzenie za wyniki i nowe modele czasu pracy znajdują się na szczycie listy życzeń każdego pracownika. Ale należy również wziąć pod uwagę wyposażenie kuchni, aby stworzyć lepsze warunki pracy. „Zwłaszcza, gdy profesjonalna kuchnia działa od dłuższego czasu, mogą występować pewne zaległości inwestycyjne”, mówi Bartosz Murawski, Dyrektor ds. kluczowych klientów w RATIONAL, opierając się na własnym doświadczeniu. „W gastronomii urządzenia mogą czasami mieć 20 lat, co utrudnia pracę”. Nie ma nic bardziej atrakcyjnego niż miejsce pracy wyposażone w nowoczesny sprzęt. „Cyfryzacja i automatyzacja są popularne zwłaszcza wśród młodych ludzi”, mówi Bartosz Murawski. Zaleca przyjrzenie się różnym opcjom. Rational ma na przykład iVario Pro, który zastępuje frytownicę, patelnie uchylną lub kocioł warzelny, a dzięki swoim inteligentnym funkcjom przejmuje wiele rutynowych zadań. Urządzenia jednokadziowe mają pojemność 100 lub 150 litrów i są idealnie wyposażone do przygotowywania dużych ilości z zachowaniem stałej jakości. Dzięki potężnej, a jednocześnie precyzyjnej mocy grzewczej, smażenie dużych ilości mięsa nie stanowi problemu. Spadek temperatury jest tak niski, że mięso jest obsmażane, a nie gotowane, jak to zwykle bywa w podobnych urządzeniach. Jednak dla szefa kuchni jest jeszcze bardziej zdecydowana zaleta: iVario przejmuje czasochłonne monitorowanie procesu gotowania. Urządzenie zasygnalizuje, gdy szef kuchni będzie musiał coś obrócić, nalać lub wyjąć. A jednak nic się nie przypala czy przywiera ani nie rozgotowuje. Nawet delikatne potrawy, takie jak risotto czy pudding, nie wymagają prawie żadnej uwagi, co odciąża codzienną pracę i pozostawia wystarczająco dużo czasu na inne, ciekawsze zadania. Fot.: Materiały prasowe Rational Równie imponujące jest rozwiązanie takie jak AutoLift, które automatycznie wyciąga potrawę z płynu do gotowania po upływie czasu gotowania. Makaron al dente, chrupiące warzywa – a wszystko to bez nadzoru. Bartosz Murawski mówi: „Rezultaty są najwyższej klasy i zawsze można je powtórzyć dzięki zaprogramowaniu ścieżek gotowania. Bardziej niezawodne być nie może”. To, co działa na dużą skalę, działa również na małą skalę w iVario: Urządzenia iVario Pro 2-S i 2-XS mają po dwie kadzie, co sprawia, że ich użycie jest jeszcze bardziej elastyczne, ponieważ różne zadania gotowania mogą być wykonywane równolegle. Szczególnie dobrze sprawdzają się w kuchniach restauracyjnych i hotelowych, gdzie zastępują kuchenki, garnki, patelnie i frytownice bez uszczerbku dla jakości żywności. Stwarza to przestrzeń i zwiększa atrakcyjność, zwłaszcza w mniejszych kuchniach restauracyjnych. Wyposażone w tę samą technologię, co te duże, wszystkie modele iVario są równie wydajne: są do 4 razy szybsze i nadal wymagają do 40% mniej energii niż konwencjonalne urządzenia kuchenne. Cyfryzacja nie jest obca iVario. Zwykle wystarczy kilka prostych kroków, aby połączyć go z użytkownikiem za pośrednictwem ConnectedCooking za pomocą smartfona, tabletu i komputera. Następnie programy i przepisy kulinarne mogą być przesyłane, aktualizacje oprogramowania przychodzą automatycznie, a dane HACCP są również zapisywane. „Widzieliśmy wielu szefów kuchni, którzy wolą oglądać nocne gotowanie w kuchni na smartfonie zamiast wieczornego thrillera” – mówi z uśmiechem Bartosz Murawski. Naprawdę nie ma lepszego dowodu na atrakcyjność miejsca pracy. 7. Prowadzenie dokumentacji i zapisów. Wśród nich najważniejsze jest prowadzenie księgi HACCP oraz zapisów typu: • rejestr kontroli temperatury w urządzeniach chłodniczych / mroźniczych: temperaturę należy monitorować co najmniej raz dziennie. Dla urządzeń chłodniczych zakres prawidłowych temperatur wynosić od + 2C do + 8C.
Ukraińcy coraz częściej przestają polegać na zasiłkach czy zatrudnieniu u Polaków, a sami wchodza na rynek ze swoimi usługami Polacy mocno im w tym pomagają, wyposażając w niezbędny sprzęt czy tłumacząc zawiłości systemowe – Jest to bardzo dobry przykład tego, jak przedsiębiorcy zastępują rząd. To oni organizują kursy i szkolenia, a działy kadr doradzają w obszarze obowiązków podatkowych, składkowych oraz administracyjnych, czyli tych najtrudniejszych dla uchodźców – komentuje dr Antoni Kolek, prezes Instytutu Emerytalnego i ekspert Pracodawców RP Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Część pracodawców już nie tylko zatrudnia Ukraińców, ale też zdecydowanie ułatwia im wejście na nasz rynek pracy. Przykładem jest platforma zbiórkowa Do niej po pomoc zgłosiło się kilkanaście osób będących wyuczonymi masażystami i fizjoterapeutami. Prosili o zorganizowanie zbiórek finansowych, ale przedsiębiorca miał na to inny pomysł. Finalnie zostali wyposażeni kompleksowo w narzędzia do wykonywania wyuczonego zawodu. Ponadto firma wspomogła ich w nauce języka polskiego oraz w organizowaniu realnych zleceń poprzez zaprojektowanie materiałów promocyjnych, umieszczanie atrakcyjnych ogłoszeń w sieciach społecznościowych i na najpopularniejszych portalach aukcyjnych. – Zamiast tradycyjnych zbiórek postanowiliśmy im pomóc w inny sposób. Wyszliśmy z założenia, że zamiast rozdawać przysłowiowe ryby, lepiej dać wędki. I już w ciągu kilku następnych dni te osoby zaczęły przyjmować zlecenia oraz realnie wchodzić na nasz rynek pracy ze swoim wyuczonym na Ukrainie zawodem. Obecnie, po blisko kilku tygodniach obserwacji, widzimy, że radzą sobie u nas coraz lepiej. Praktycznie codzienny grafik zleceń mają wypełniony od rana do wieczora, a klienci polecają ich sobie nawzajem. Co ciekawe, widzimy na rynku już naśladowców tego pomysłu, co nas niezmiernie cieszy – mówi Maciej Kamiński, prezes platformy zbiórkowej Dalsza część artykułu pod materiałem wideo Ponadto przedsiębiorca zorganizował im serię szkoleń nt. prowadzenia legalnej działalności na naszym rynku. Poinformował ich o obowiązkach podatkowych i składkowych wobec ZUS-u. Od tego momentu uchodźcy dopytują o poszczególne formalności, bo nie chcą żyć tylko z zasiłków, a głównie z własnej pracy. Do tego zamierzają u nas rozwijać się zawodowo i społecznie. Czytaj także w BUSINESS INSIDER – Jest to bardzo dobry przykład tego, jak przedsiębiorcy zastępują rząd. To oni organizują kursy i szkolenia, a działy kadr doradzają w obszarze obowiązków podatkowych, składkowych oraz administracyjnych, czyli tych najtrudniejszych dla uchodźców. Pracodawcy w dużej mierze przyjęli na siebie także ciężar realizowania nauki języka, a nawet zapewnienia miejsc do mieszkania czy wyżywienia. Jednak wymaga to systemowego wsparcia i koordynacji działań przez państwo – komentuje dr Antoni Kolek, prezes Instytutu Emerytalnego i ekspert Pracodawców RP. Zobacz także: Tak wygląda dziś życie w twierdzy Kaliningrad. "Niektórych produktów brakuje, są problemy z transportem" Jak podkreśla Katarzyna Lorenc, ekspert BCC ds. rynku pracy, oprócz tego cieszą proaktywne postawy pracowników, ale również pracodawców z Ukrainy, którzy przenoszą do nas swoje biznesy. W ten sposób powstają nowe miejsca zatrudnienia dla wszystkich, także dla Polaków. Najgorsze, co mogłoby się zdarzyć, to sytuacja, w której uchodźcy dołączą do grona bezrobotnych. Duży potencjał – Ukraińcy w Polsce wcale nie muszą być postrzegani w kategoriach ludzi, którzy przyjechali tylko po świadczenia socjalne. Ostatnio coraz częściej słyszymy taką narrację od Polaków. Tymczasem uchodźcy wręcz rwą się do pracy, szukają dodatkowych możliwości i zajęć zarobkowych. Nie chcą żyć z zasiłków – przekonuje prezes Kamiński. Z kolei Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan, zaznacza, że mamy jeden z najniższych wskaźników bezrobocia w UE. Decyduje o tym szybkie starzenie się naszego społeczeństwa. W efekcie na rynek pracy wchodzi rocznie o 100 tys. mniej ludzi, niż przechodzi na emeryturę. Przed wybuchem wojny ww. lukę częściowo wypełniali Ukraińcy. Zazwyczaj podejmowali prace, które nie cieszyły się zbytnim zainteresowaniem Polaków. Teraz też tak może być, choć dotarły do nas głównie kobiety z dziećmi, a wyjechało sporo mężczyzn, kierowców i pracowników budowlanych. – Co roku brakuje nam minimum 250 tys. osób do pracy tylko z uwagi na niż demograficzny. Bez pracowników z Ukrainy dotychczasowe wzrosty gospodarcze byłyby niemożliwe. Ich pojawienie się to błogosławieństwo dla wielu branż. Podobnie jak wcześniej, Ukraińcy uzupełnią te miejsca, w których brakuje polskich pracowników – dodaje Katarzyna Lorenc. Zobacz także: Jeden Ukrainiec może zlikwidować rosyjski czołg. "To nie tak trudne, jak się wydaje" Jak przekonuje dr Kolek, napływ uchodźców może spowodować, że pracodawcy znajdą potrzebnych pracowników, zwłaszcza w gastronomii, hotelarstwie czy prostych usługach, np. we fryzjerstwie. Ekspert dodaje, że wśród uchodźców są także lekarze, pielęgniarki, informatycy czy inżynierowie. Takie osoby są niezwykle potrzebne do rozwoju przedsiębiorstw i mogą uzupełnić zespoły pracowników. To wcale nie musi oznaczać rezygnacji z dotychczasowego personelu. Ukraińcy mogą uzupełnić kompetencje, których dotychczas brakowało. – Są takie sektory, w których jesteśmy w stanie wchłonąć ogromną liczbę pracowników, przede wszystkim w medycynie, bo mamy mało lekarzy i pielęgniarek. W związku z tym bardzo dobrze, że ułatwia się im w tej chwili podejmowanie pracy, tym bardziej że przybywa pacjentów, bo uchodźcy też potrzebują opieki zdrowotnej – mówi ekspert z Konfederacji Lewiatan. Konieczne wsparcie Oczywiście nie jest jednak tak kolorowo. Maciej Kamiński zwraca uwagę na największe utrudnienia dla Ukraińców. Często zderzają się oni z naszą administracją i nie wiedzą, co mają dalej zrobić. Zdaniem prezesa platformy zbiórkowej nasz rząd powinien organizować dla nich szkolenia czy warsztaty nt. zakładania własnych firm. To byłoby znacznym ułatwieniem dla tych osób. – Absolutnie konieczne jest systemowe wsparcie państwa, a dotychczas go nie widać. Urzędy pracy już powinny skupić się na uzupełnianiu kwalifikacji uchodźców na potrzeby kadry zawodów deficytowych. Może się to odbywać poprzez realizację oferty kursów i szkoleń przygotowanych dla Ukraińców. Natomiast dzięki współpracy z agencjami zatrudnienia i pracy tymczasowej można wspierać bezrobotnych w wejściu na rynek pracy – mówi ekspert Pracodawców RP. Według Jeremiego Mordasewicza, część środków z Funduszu Pracy powinna trafić na aktywizację zawodową Ukraińców, żeby oni byli produktywni na naszym rynku. Ważna więc jest nauka języka polskiego. Jak zauważa ekspert, sporo uchodźców gromadzi się w woj. lubelskim i podkarpackim. Natomiast musi być większy ruch na zachód kraju, bo przygraniczne tereny nie wytrzymają takiego napływu ludności. – Możemy lepiej przygotować Ukraińców do realiów naszego rynku pracy. Po pierwsze, należy pomóc im w pisaniu CV po polsku oraz wskazać popularne portale i miejsca z ogłoszeniami o pracę, które mają już oferty po ukraińsku. Po drugie, warto wesprzeć ich w nauce języka w codziennych rozmowach, o pracy. Po trzecie, potrzebne jest rekomendowanie osób pracodawcom, jeśli mogą uzupełnić braki kadrowe w danych firmach – dodaje Katarzyna Lorenc. Prezes platformy zbiórkowej mówi, że cieszy go fakt, iż w krótkim czasie udało się wprowadzić na rynek pracy kilkanaście osób, chociaż z punktu widzenia całej gospodarki to ledwie mała kropla w morzu ogromnych potrzeb. Jednak mimo wszystko warto zachęcać przedsiębiorców do tego typu pomocy. I jak zapowiada Maciej Kamiński, firma na pewno na tym nie poprzestanie, bo widzi w tym duży sens, nie tylko gospodarczy, ale też społeczny. – Nasz rynek pracy może odnieść korzyści z napływu Ukraińców. Polscy pracownicy nie powinni się tego obawiać, bo podobne sytuacje miały miejsce w wielu innych państwach. I nic niepokojącego się tam nie wydarzyło. Uchodźcy nie będą zabierać pracy, ponieważ na początek zajmują zazwyczaj niższe szczeble drabiny zawodowej. Ponadto z pewnością nie spowodują
Co interesujące, w siostrzanej dla hotelarstwa gastronomii – zamiast spadku liczby ogłoszeń i odpływu restauratorów na przestrzeni ostatnich lat – obserwujemy bardzo umiarkowany wzrost (4 proc. więcej ogłoszeń niż 4 lata temu, dynamika wzrostu liczby firm, które wystawiają ogłoszenia również na podobnym poziomie); REKLAMA Lockdown rządu PiS wystraszył i zniechęcił ludzi do pracy w gastronomii. Pracowników brakuje, a restauracje i bary próbują szybko znaleźć ludzi do pracy. Za kilka dni na gości powinny otworzyć się restauracje i bary. Jednak restauratorzy zamiast się cieszyć są przerażeni… brakiem pracowników. Jak czytamy na portalu InnPoland, na portal rekrutacyjnych i grupach z ogłoszeniami o pracę zaroiło się od ogłoszeń. Poszukiwani są kelnerzy, kucharze czy bariści. REKLAMA A zainteresowanych wcale tak wielu nie ma. Mało tego, restauratorzy są przerażeni z braku chętnych do pracy. – Sytuacja w branży jest teraz bardzo dziwna – mówi Katarzyna Selenta z firmy Kulinarisk Solutions, zajmującej się doradztwem w obszarze gastronomii. Braki kadrowe dotyczą każdego szczebla: od kelnerów przez szefów kuchni po menedżerów restauracji. Jakby tego było mało, to gastronomia ma być odmrożona w najgorszym okresie. – W okolicy maja zawsze jest ciężko o pracowników, wtedy właśnie pojawiają się atrakcyjne oferty sezonowe. W tym roku nie wiadomo jeszcze co prawda, jak będą wyglądać wakacje, ale oferty pracy i tak się pojawiły – wskazuje Selenta. Poza tym nauka zdalna doprowadziła do tego, że z miast wyjechali studenci, którzy często pracowali w tej branży. Z kolei ograniczenia w podróżowaniu między krajami wycięły pracowników z zagranicy. Wielu pracowników zdecydowała się przebranżowić. – Ludzie poszli pracować na magazynach, znam szefów kuchni, którzy założyli warzywniaki, znam menedżerów, którzy wzięli sobie w ajenctwo Żabki, znam osoby, które poszły pracować na magazyn do Biedronki – wylicza Selenta. Wielu pracowników boi się kolejnego lockdownu po wakacjach, a nowa praca wydaje im się bardziej stabilna. Dlatego szanse na powracających pracowników gastronomii są niewielkie. – W pewnym stopniu gastronomia była oparta na braku umów o pracę, co też odbiło się czkawką pracownikom: bo pracodawcy mieli prawo pożegnać ich z dnia na dzień kiedy zamknięto lokale gastronomiczne – przyznaje Selenta. Źródło: InnPoland REKLAMA

Ale! Nie tylko bardzo młodzi mogą szukać pracy w gastronomii. Osoby w wieku 50+ to duży, niewykorzystany potencjał świetnych, odpowiedzialnych pracowników, wciąż posiadających cechy, których z roku na rok zaczyna brakować na rynku pracy. Miej to na uwadze, przeprowadzając rekrutację.

STRONA GŁÓWNA HoReCa Rynek pracy HoReCa: Fluktuacja pracowników jedną z największych bolączek gastronomii Autor: Data: 06-02-2017, 12:13 Fluktuacja pracowników to chyba największa bolączka gastronomii. Wielu przychodzi, by szybko zarobić, po czym opuszczają firmę w celu rozwijania się w innej branży. fot. shutterstock – Ograniczenie fluktuacji to jedno z najważniejszych celów każdego działu zasobów ludzkich i każdego menadżera, który chciałby zbudować stały efektywny zespół w swojej restauracji – mówi Piotr Marciniak, specjalista ds. rozwoju i rekrutacji firmie Dominium SA. Czy warto zawodowo zatrzymać się na dłużej w branży gastronomicznej? Jak mówi rozmówca serwisu coraz więcej profesjonalistów (managerów, specjalistów) oraz młodych osób decyduje się świadomie na taką ścieżkę kariery. – Zapewne na te działania mają wpływ optymistyczne prognozy odnośnie ciągłego wzrostu branży gastronomicznej w perspektywie kilku, kilkunastu lat – dodaje Piotr Marciniak. 29 maja 2021, 17:42. 150 tys. pracowników gastronomii brakuje we Włoszech po ponad roku pandemii i miesiącach lockdownu - poinformowała włoska federacja usług. Jak wyjaśniono, od początku koronakryzysu wiele osób zatrudnionych dotąd w barach i restauracjach zmieniło pracę. Od 1 czerwca Włochy wchodzą w nową fazę łagodzenia - Rynek gastronomiczny zmienił się nie do poznania przez ostatnie pół roku. Wszystko odbyło się na drodze rewolucji, a nie ewolucji. Choć czuliśmy, że nadchodzą zmiany i zaczęliśmy zajmować się tematami sustainability i przetrwania, to jednak życie zaskoczyło nas jako branże i ponosimy tego konsekwencje: rynek wyczyścił się z restauracji mało wyrazistych i niestabilnych biznesowo – mówi Agnieszka Małkiewicz, prezes FOR Solutions. Kryzys związany z pandemią szybko obnażył wszystkie grzechy branży. W miarę stabilna sytuacja ekonomiczna dawała możliwości istnienia lokalom, które nie zawsze miały przemyślaną strukturę oraz zasady działania. Efektywne zarządzanie Wraz ze wzrostem zachorowań w wielu miejscach na świecie wprowadzono różne obostrzenia. Restauracje zamykano zupełnie lub ograniczano ich działalność. W krótkim czasie przełożyło się to na falę bankructw. Stąd też głównym hasłem i trendem na najbliższe lata w gastronomii oraz turystyce jest efektywne zarządzanie. Dotyczy to zarówno małych rodzinnych firm jak i dużych sieci. Odpowiednie planowanie działań, zarządzanie zespołem, a także dywersyfikacja to częste zagadnienia pojawiające się w międzynarodowych opracowaniach dotyczących walki z kryzysem. Jakość przede wszystkim Dobre zarządzanie nie może jednak odbywać się kosztem jakości usług. W ostatnich miesiącach wiele osób straciło pracę lub obniżono im pensje. W momencie pogorszenia się warunków ekonomicznych ludzie zazwyczaj rezygnują w pierwszej kolejności z tych produktów oraz usług, bez których mogą się obyć. Ważna jest zatem satysfakcja z pobytu w restauracji. – Zauważam wśród gości ewidentną potrzebę normalności. Mimo wszystko nie jest to takie proste, by te normalność udawać, rzeczywistość dla sektora gastronomii jest bowiem miażdżąca. Oazy bazujące na turystach z zagranicy - wypatrują chętnych, a koncepty na otwartym powietrzu serwują w większości bylejakość. Jeden klucz, który chroni w mojej ocenie i daje nadzieję dla wybranych restauracji, to właśnie wysoka jakość i zbudowana renoma. Można powiedzieć, że w Zakopanem mamy tego przykład. Goście potrafią w moim bistro przyjść na śledzika, jak również cztery dni pod rząd jeść kolacje, wszystko opiera się na zaufaniu w jakość tego co robimy. Z tego nie wolno nigdy zrezygnować – stwierdza Wojciech Modest Amaro, Heart by Amaro Zakopane. Kuchenne rewolucje Szybko zmieniające się warunki wymagają sprawnej reakcji. Podczas pandemii wiele lokali gastronomicznych modyfikowało swoje działania. Dostawy stały się wręcz czymś obowiązkowym, ale w wielu przypadkach były one niewystarczające, aby utrzymać restauracje. Niektóre miejsca zaczęły sprzedawać wytwarzane przez siebie produkty: pieczywo, wędliny, pasty, napoje. Okazało się to często bardzo dobrym rozwiązaniem. Małe restauracyjne delikatesy, to też jeden z trendów na przyszłość. W normalnych trybie działania mogą być źródłem dodatkowego dochodu, natomiast w czasie obostrzeń jednym z filarów pozwalających utrzymać biznes. Beata Śniechowska – zwyciężczyni Master Chef, współwłaścicielka i szefowa kuchni w Młoda Polska Bistro & Pianino we Wrocławiu zaczęła od tego rozwiązania, ale musiała dostosować je do lokalnego rynku. – Gdy dowiedzieliśmy się o lockdownie, postanowiliśmy od razu działać. Jako szefowa kuchni zmieniłam szybko menu, otworzyliśmy delikatesy online, jednak mało kto chciał zamawiać rzemieślnicze kiełbasy, spakowane próżniowo zupy, kaczkę czy golonkę. Postanowiliśmy zatem zrobić street food – ale taki, jakiego jeszcze nie było. Wielkie, specjalnie wypiekane dla nas buły, wypełniliśmy po brzegi autorskimi dodatkami w stylu comfort food – pojawiły się wersje z kotletem schabowym, mielonym czy kotletami jajecznymi „niczym z kolonii w Darłówku”. To była prawdziwa rewolucja – mówi szefowa kuchni. Sam rynek dostaw również bardzo się zmienił. Konsumenci mogli wybierać między standardowymi daniami restauracyjnymi, a zestawami do domowego przygotowania. Na rynku diet pudełkowych mocniej zaznaczyły się firmy współpracujące ze znanymi szefami kuchni. Zaś kursy kulinarne z dużym sukcesem przeniosły się online. W czasach kryzysów ekonomicznych wzrasta zainteresowanie przygotowywaniem posiłków w domu, co przekłada się rynek czasopism, książek i programów kulinarnych. Restauracje stają się zaś miejscami, gdzie chodzi się po to by raczej jeść coś wyjątkowego, co jest zbyt pracochłonne lub trudne do przygotowania w domu. A co z fine diningiem? O ile dostawa pizzy czy burgerów nie nastręcza większego problemu o tyle nie da się już w ten sposób zaserwować menu degustacyjnego. W fine diningu bowiem wyjątkowo ważna jest temperatura podania, świeżość, prezentacja wizualna jedzenia, a także atmosfera posiłku. Stąd też obostrzenia związane z pandemią najmocniej uderzyły w lokale gastronomiczne z segmentu fine dining. Sytuacji nie poprawia też kryzys ekonomiczny. Goście dysponują mniejszymi zasobami. Dodatkowo w dobie recesji finansowej wydawanie dużych kwot na usługi luksusowe może być odbierane jako moralnie nieetyczne. W takich sytuacjach znacznie dynamiczniej rozwija się segment, który w Japonii określa się terminem B-kyū gourmet (smakoszostwo klasy B). Idea ta narodziła się po kryzysie ekonomicznym w 2007 roku i początkowo odnosiła się do dobrej jakości jedzenia, ale za rozsądną cenę. Obecnie raczej terminu używa się mówiąc o kuchni bardziej masowej, smacznej, w przystępnej cenie i z silnie zaznaczonym elementem regionalności. W trudnych czasach rośnie też zapotrzebowanie na comfort food. Restauracje fine diningowe będą musiały dokonać rekonstrukcji menu. Taki ruch zrobiła chociażby Noma, która na kilka miesięcy wprowadziła prostą kartę z burgerami i winem. Bezpieczeństwo ponad wszystko Pandemia odbiła swoje piętno również na samym wystroju restauracji. Obecnie nie ma miejsca na przepełnione stolikami kawiarnie czy długie wspólne stoły. To nie jest też dobry czas na serwowanie jedzenia w formie szwedzkiego bufetu. – Bardzo zależy nam na bezpieczeństwie i komforcie naszych gości i pracowników – stwierdza Artur Jarczyński, restaurator prowadzący lokale w Warszawie i Krakowie. – Dlatego przed ponownym uruchomieniem restauracji po okresie zamrożenia działalności, poprosiliśmy panią prof. dr hab. n. med. Anetę Nitsch-Osuch, wojewódzkiego konsultanta ds. epidemii o opracowanie dla nas bardzo szczegółowych zasad funkcjonowania restauracji w reżimie sanitarnym. Nasi pracownicy skrupulatnie się do nich stosują i o to samo prosimy naszych gości – dodaje restaurator. Może się okazać, że część obostrzeń sanitarnych zostanie na stałe, dlatego wprowadzenie dobrych praktyk w tej kwestii ma ogromne znaczenie. – Jako Polacy mamy mniejszy opór przed spotkaniami niż słyszymy z opowieści przywożonych z zachodnich restauracji, gdzie jednak epidemia zebrała znaczeni gorsze żniwo. Aby podkreślić wagę i naszą odpowiedzialność zaczęliśmy wspólnie z aplikacją uświadamiać restauratorów i gości w ramach akcji "Odpowiedzialna restauracja - odpowiedzialni goście – przytacza Agnieszka Małkiewicz. Warto też pamiętać o kwestiach bezpieczeństwa projektując nowe lokale gastronomiczne. W maju i czerwcu głośno było w mediach społecznościowych o holenderskiej restauracji Eten w Amsterdamie, która przyjmowała gości w małych szklarniach, zaś Christophe Gernigon zaprezentował swój klosz Plex Eat pozwalający na bezpieczne i estetyczne spożywanie posiłków. W najbliższym czasie można się spodziewać wielu nowych rozwiązań jeśli chodzi o wystój wnętrz dla branży gastronomicznej. Nowa turystyka kulinarna Ograniczenia w przemieszczaniu się wpłynęły nie tylko na sytuację restauracji, ale także całej turystyki kulinarnej. W szczególności dotknęło to miejsca skierowane do gości z zagranicy. World Food Travel Association prognozuje, że w najbliższych latach znacznie zmieni się turystyka kulinarna. Ze względu na aspekt finansowy młodzi ludzie później zaczną uprawiać ten typ aktywności. Spadnie zainteresowanie produktami oraz usługami ekskluzywnymi. Przewidywany jest też wzrost zapotrzebowania na personalne programy, uszyte na miarę konkretnej osoby. Więcej turystów bowiem będzie podróżować indywidualnie lub w małych grupach. Na znaczeniu zyskają cyfrowe materiały informacyjne oraz aplikacje ułatwiające podróż oraz poszukiwania atrakcji kulinarnych. Co dalej z branżą gastronomiczną? Trudno przewidzieć, jak będzie wyglądała sytuacja za kilka miesięcy. Ludzie czekają na powrót do normalności. Sytuacja w jakiej znalazła się branża HoReCa jest sytuacją bez precedensu – mówi Agnieszka Małkiewicz. – Dzisiaj wiele miejsc walczy, aby przetrwać pandemię, są jednak takie, które nie tylko czują się dobrze biznesowo w nowej sytuacji, ale też rosną – dodaje prezes FOR Solutions. – Tuż po ponownym otwarciu restauracji spotykaliśmy się notorycznie z ogromną radością i szczęściem gości, którzy ponownie wrócili do życia, do korzystania z przestrzeni publicznych. Wszystko odbywało się z lekką rezerwą, ale bardzo widoczne było szczęście. Nie odnotowaliśmy jakichkolwiek zmian w zamówieniach. Jesteśmy aktualnie na finiszu najlepszego sezonu w historii naszej restauracji – przytacza zadowolony z wyników Gaweł Czajka reprezentujący restaurację Cały Gaweł z Sopotu. *Autorem tekstu jest dr Magdalena Tomaszewska-Bolałek – badaczka kulinariów, autorka książek, kierownik Food Studies na Uniwersytecie SWPS. Zajmuje się antropologią jedzenia, trendami w gastronomii, turystyką oraz dyplomacją kulinarną. Tekst powstał we współpracy z FOR Solutions – platformą rozwoju biznesu w gastronomii
Dla przedsiębiorców działających na rynku gastronomicznym prawo wyznacza 3 stawki podatku VAT: 5%, 8% oraz 23%. To, jaki podatek będzie obowiązywał Twoją działalność, zależy od tego, co i jak serwujesz w swoim lokalu. Prawo polskie wyróżnia: sprzedaż posiłków i dań gotowych, sprzedaż usług związanych z wyżywieniem.
Czas pracy, zgodnie z definicją z kodeksu pracy, jest to czas, w którym pracownik pozostaje w dyspozycji pracodawcy w zakładzie pracy lub w innym wyznaczonym miejscu. W przepisach uregulowano również dokładnie normy czasu pracy. Co do zasady, czas pracy nie może przekraczać 8 h na dobę i 40 h w przeciętnie pięciodniowym tygodniu pracy. Za okres rozliczeniowy (w którym sprawdzane jest zachowanie tych norm) przyjmuje się zazwyczaj czas nieprzekraczający 4 miesięcy. Z kolei przez wymiar czasu pracy pracownika rozumie się maksymalną liczbę jednostek czasu ustaloną na dobę, tydzień czy miesiąc, w których to pracownik pozostaje w dyspozycji pracodawcy. Co ważne, pracodawca jest zobowiązany prowadzić ewidencję czasu pracy jego pracowników w celu prawidłowego ustalenia ich wynagrodzenia i innych świadczeń. Ewidencję należy udostępnić na żądanie pracownika. Oczywiście powyższa regulacja nie zawsze sprawdzi się w konkretnej, specyficznej branży. Podobnie jest z pracą w gastronomii. Zawód kelnera, kucharza czy szefa kuchni cechuje się tym, że często cykl 8 godzinnej pracy w danym dniu roboczym mógłby okazać się niewystarczający, a na pewno bardzo problematyczny dla właściciela lokalu, czyli pracodawcy. Z tego też powodu możliwe jest korzystanie z różnych systemów czasu pracy. Wyróżniamy następujące systemy czasu pracy: podstawowy, skrócony, przerywany, zadaniowy, praca w ruchu ciągłym, skrócony tydzień, weekendowy i najczęściej stosowany w gastronomii – równoważny. Równoważny czas pracy polega na tym, że pracownik w poszczególnych dniach lub tygodniach pracuje w wydłużonym dobowym czasie pracy, a w innych – w skróconym. W zamian za wydłużony czas pracy niektóre dni mogą być również dniami wolnymi od pracy dla danego pracownika. Pozwala to na zarządzanie systemem pracy odpowiednio do potrzeb dobowych czy sezonowych restauratora. Ilość przepracowanych godzin w przyjętym okresie rozliczeniowym musi jednak zostać zachowana i wynosić 40 h tygodniowo w pięciodniowym tygodniu pracy. Zatem istotą równoważnego czasu pracy jest odmienna regulacja dobowego wymiaru czasu pracy pracowników. Wymiar czasu pracy może być przedłużony ze względu na rodzaj pracy lub jej organizację maksymalnie do 12 h na dobę w okresie rozliczeniowym nieprzekraczającym 1 miesiąca. Jedynie w szczególnie uzasadnionych przypadkach okres rozliczeniowy może być wydłużony do 3 miesięcy, 4 miesięcy, a nawet na podstawie odpowiednich porozumień do 12 miesięcy (co właśnie pozwala na zmianę natężenia pracy np. w okresach letnich, a obniżenie w okresach zimowych). Wprowadzenie w danym zakładzie pracy takiego systemu czasu pracy wymaga podjęcia odpowiednich kroków, tak aby wszystko przebiegło zgodnie z planem. Jest to jednak już temat na oddzielny artykuł. Czy więc w takim systemie pracy nie ma więc godzin nadliczbowych? Czy pracodawca nie będzie zobowiązany do wypłacania dodatku za pracę w godzinach nadliczbowych? Czy w ogóle możliwe jest określenie, która godzina pracy jest godziną nadliczbową? Praca w godzinach nadliczbowych oznacza pracę wykonywaną ponad normy czasu pracy. Tygodniowy czas pracy pracownika łącznie z godzinami nadliczbowymi nie może przekroczyć 48 h w przyjętym okresie rozliczeniowym. Norma ta nie obowiązuje natomiast osób zarządzających w imieniu pracodawcy zakładem pracy (pracownicy jednoosobowo kierujący zakładem pracy i ich zastępcy, pracownicy wchodzący w skład kolegialnego organu zarządzającego, a także główni księgowi). Co więcej pracownik może przepracować nie więcej niż 150 h nadliczbowych w roku kalendarzowym. Praca w godzinach nadliczbowych możliwa jest jedynie w razie szczególnych potrzeb pracodawcy, a jej wykonywanie jest obowiązkiem pracownika. W godzinach nadliczbowych zakaz pracować mają przede wszystkim młodociani i kobiety w ciąży. Jedynie za zgodą danego pracownika pracować w godzinach nadliczbowych mogą opiekujący się dzieckiem w wieku do 4 lat. Powyższe uregulowania mogą powodować praktyczne trudności w określeniu godzin nadliczbowych w równoważnym systemie czasu pracy. Główne regulacje dotyczą właściwie podstawowego systemu czasu pracy. Jednak przepisy przewidują również, że pracą w godzinach nadliczbowych jest praca wykonywana ponad przedłużony dobowy wymiar czasu pracy. Rozkład czasu pracy pracownika w przedłużonym wymiarze czasu musi przewidywać także skrócony wymiar czasu pracy w poszczególnych dniach, gdyż niezbędne jest zbilansowanie godzin pracy, tak aby nie przekroczyły one 40 h tygodniowo w przyjętym okresie rozliczeniowym. W związku z tym, że zbilansowanie występuje również w równoważnym systemie czasu pracy, taką zasadę stosujemy także w tym wypadku. W odniesieniu do równoważnego systemu czasu pracy, przeważające jest stanowisko, że pracą w godzinach nadliczonych jest jedynie praca w godzinach przekraczających przedłużony wymiar czasu pracy, np. w przypadku 12 godzinnego systemu – dopiero godzina 13 i następne będą godzinami nadliczbowymi. Zgodnie z tym poglądem praca w godzinach przekraczających obniżony dobowy wymiar czasu pracy nie jest pracą w godzinach nadliczbowych, ale podlega zaliczeniu do liczby godzin przepracowanych przez pracownika w okresie rozliczeniowym i w razie przekroczenia okresowej normy czasu pracy powoduje uznanie tej pracy za pracę w godzinach nadliczbowych. Jak to w prawie bywa, spotkać się można także z odmiennym spojrzeniem dotyczącym powyższej kwestii. Za pracę w godzinach nadliczbowych do podstawowego wynagrodzenia należy doliczyć dodatek w wysokości: – 50% wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych wykonywaną w dni powszednie oraz niedziele i święta będące dla pracownika dniami pracy, zgodnie z jego rozkładem pracy lub – 100% wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych przypadających w nocy lub niedziele i święta niebędące dniami pracy pracownika zgodnie z jego rozkładem pracy, a także za pracę w dniu wolnym otrzymanym w zamian za pracę w niedzielę lub w święto. Na wniosek pracownika w zamian za przepracowane godziny nadliczbowe pracodawca może mu udzielić zamiast dodatku za pracę w tych godzinach czas wolny od pracy w wymiarze takim samym, jak przepracowane godziny. Jeżeli czas wolny od pracy przyznany w zamian za pracę w godzinach nadliczbowych wynika z inicjatywy pracodawcy, wówczas musi on być o połowę wyższy niż liczba przepracowanych godzin nadliczbowych. Oczywiście dodatek za pracę w godzinach nadliczbowych lub czas wolny od pracy przysługuje jedynie zatrudnionym na umowę o pracę. Umowy cywilnoprawne nie są objęte powyższymi regulacjami. Roszczenie o wypłatę dodatku za pracę w godzinach nadliczbowych może stanowić podstawę pozwu cywilnego przeciwko pracodawcy, a także skargi do Państwowej Inspekcji Pracy. Warto jest zadbać o prawidłowe rozliczenia z pracownikami i w ten sposób unikać ewentualnych nieprzyjemności. Nieuczciwe praktyki pracodawców zdecydowanie negatywnie wpływają na ich wizerunek wśród konsumentów. EDYTA DUCHNOWSKA radca prawny Kancelaria Radcy Prawnego Edyta Duchnowska IZABELA WARDASZKO aplikant radcowski fot. RwhgbJ.
  • 41wjsrgub2.pages.dev/87
  • 41wjsrgub2.pages.dev/7
  • 41wjsrgub2.pages.dev/28
  • 41wjsrgub2.pages.dev/54
  • 41wjsrgub2.pages.dev/45
  • 41wjsrgub2.pages.dev/84
  • 41wjsrgub2.pages.dev/13
  • 41wjsrgub2.pages.dev/31
  • co zamiast pracowników w gastronomii